cd:Żołynia -taka była…
Ktoś jeździł światem – widział różne grody,
Widział i poznał ich kształty i mody.
Mógł się napatrzeć misternej budowie.
Ale ja tyle powiem wam, panowie,
Że nie ma miasta pomiędzy miastami,
Co by nad czterema leżało rzekami –
I co by takie posiadało gmachy, takie ulice,
Takie sztuczne dachy, takie urzędy,
Szkoły i kościoły – by gdzie naród był – jak tu wesoły.
Żołynia miasto ma aż cztery roztoki,
Cztery koło niej wiją się potoki
I opasują tak jak Kraków Wisła,
A każda rzeka z innej strony przyszła.
Dwie równoległe płyną od północnej strony
Przez łąki – w lecie kwieciem brzeg ich ubarwiony,
Trzecia koło plebanii płynie wartko,
Wodę z pół zielonych zbiera,
Czwarta, gdy deszcze ulewą uderzą,
Przez środek miasta tworzy rzekę dużą,
A z takim szumem rynsztokami wali,
Że sam pan burmistrz cudny widok chwali.
Wszystkie zaś w jedno miejsce dążą,Razem ze sobą w końcu się wiążą,
Do olbrzymiego stawu przy mieście wpadają
I wszystkie kończą bieg nareszcie.
Rzeki bezpieczne, pół metra szerokie,
A tak mniej więcej na cal są głębokie,
Że jak się dzieciak zakasze po łydki,
Może przejść całą nie zmoczywszy nitki,
W stawie gdy letnia już nastanie pora,
Widoków pełno jest z tego jeziora:
Tu praczki piorą, tu się pławią konie
I często chłopiec jeździ na ogonie.
Krowa na sobie także jeźdźca nosi,
Choćby nie rada, to się nie wyprosi.
Tu z błota czyszczą, szorują bezrogi,
Co niecierpliwie wydają krzyk srogi,
Ale nie mają nad nimi sumienia,
Dopóki czysta nie zostanie świnia.
Tu garnki cała miastowość pucuje
A pozostałą strawę łyżką wyskrobuje,
Toteż tu ryby smaczne jak kwiczoły
Potulne jak gdyby chodziły do szkoły;
Dadzą się w garnki i przetaki łapać,
Bo nauczone wraz z dziećmi się chlapać.
Różne potrawy co dzień im wpadają,
Co dzień też mace tu od żydów mają.
Pingback:Nie dajcie zniszczyć tego skarbu! - Żołynia